2020: to będzie bardzo trudny rok dla webmasterów i SEO

To nie jest kolejny post z przewidywaniami trendów w SEO w przyszłym roku. To post, który ostrzega i każe zapiąć pasy, bo w 2020 roku czeka nas jazda pełna wybojów. Będzie to też rok, który zapoczątkuje – w mniejszym lub większym stopniu – rewolucję w searchu.

Coroczne przewidywania trendów w SEO traktować należy jak połączenie kabaretu z „Familiadą” – czasem ktoś się wygłupi, czasem ktoś coś palnie, a czasem ktoś nawet udzieli poprawnej odpowiedzi. Chciałbym na najbliższą przyszłość SEO i internetu jako takiego spojrzeć szerzej – bo każdy kto potrafi obserwować widzi, do jakiej katastrofy ciągnie nas Google, a jednocześnie jaką katastrofę zapewne sprowadzi na siebie.

Jaki mamy problem?

Problem w swej złożoności najpełniej objawia się w przypadku zero-click searches. Ponad połowa wyszukiwań w Google nie kończy się wizytą na jakiejkolwiek stronie – to wiemy już wszyscy i to jest przerażające. Wśród wielu czynników na to wpływających najistotniejszym jest oczywiście serwowanie odpowiedzi bezpośrednio w SERPie – a to w snippetach, knowledge boxach, FAQ i Bóg wie czym jeszcze. Do tego dochodzi oczywiście płatna reklama, która pochłania dużą część ruchu.

Paradoskalnie, to problem kiedyś znany jeszcze pod nazwą AdWords, od lat stanowił największą obawę webmasterów i SEOwców. Co rusz pojawiały się badania, mówiące np. o tym, że większość, tfu, „millenialsów”, nie potrafi odróżnić wyniku PPC od organicznego w SERPie.

Czy uważam, że SEO umiera? Nie, bzdura, niedorzeczność. Ale zapatrzeni w reklamę PPC jako jedyne zagrożenie, bezwolnie poddaliśmy się innemu zagrożeniu, jakie objawia się właśnie poprzez zero-click searches. I jest to zagrożenie nie z przyszłości, tylko realne, niszczące biznesy oparte na ruchu organicznym tu i teraz.

Według badania clickstreamowego od Jumpshot na zlecenie Sparktoro, w pierwszym kwartale 2019 roku 48,96% wyszukiwań to wyszukiwania zero-click*.

Badanie obejmuje jednak coś, o czym zwykle w przypadku takich analiz się zapomina. Aż 5,9% to kliknięcia organiczne, ale do stron należących do spółki Alphabet – do Youtube, Drive, map, newsów itd.

Po odjęciu płatnych reklam organiczne kliknięcia to jedynie ok. 41,45%. Badanie obejmuje desktop i mobile, ale nie obejmuje powszechnej mobilnej aplikacji Search; ponieważ na mobile stosunek zero-click searches do wszystkich wyszukań jest jeszcze większy, ogólne liczby wyglądają więc jeszcze gorzej.

W 2019 roku Google dostarcza ok. 20% mniej ruchu organicznego niż 3 lata wcześniej.

I niestety, nie jest to jedyne zmartwienie. Zero-click searches to jedynie wyraz bezpardonowej postawy Google; obrazu chciwej korporacji, w pogoni za zyskiem bez skrupułów łamiącej standardy.

*Dopiero w czerwcu 2019 liczba ta przekroczyła 50% – badanie dot. USA, ruchu w przeglądarkach mobilnych i desktopowych, z wyłączeniem iOS i aplikacji Google Search.

Ich piaskownica, ich zasady? No, nie do końca

Jako zwolennik wolnego rynku nie miałbym problemu z tym, że firma robi ze swoim produktem co jej się podoba. Problem jednak jest i to duży, bo Google miliardy razy dziennie robi coś, za co zwykły szary webmaster prędzej czy później zdrowo by beknął. To nie są równe szanse i wolny rynek.

Kiedy w 2009 roku budowałem swój pierwszy poważny sklep internetowy, jako placeholdera – zaślepki do dalszego tworzenia designu użyłem pierwszego lepszego zdjęcia znalezionego w internecie. Traf chciał, że było to zdjęcie znanej osoby. Po dwóch tygodniach na adres świeżo założonej firmy przyszło pismo od prawnika, z załączonym screenshotem i fakturą pro forma za wykorzystanie utworu bez zezwolenia. Sprawę załatwiłem polubownie, ale…

Co robi Google?
✔️ Setki tysięcy grafik w Google Images, bez zastanowienia w kwestii praw autorskich.
✔️ Wiele przypadków przekroczenia prawa cytatu.
✔️ Samodzielne, odgórne ustanawianie zasad milczącego przyzwolenia na kradzież setek milionów gigabajtów danych.
✔️ I wreszcie ciągoty do rewolucjonizowania internetu wg własnego widzimisię, w połączeniu z silnym monopolem, mogącym sprawić, że widzimisię wdrażane jest w życie.

Może i Google zarabia miliardy na reklamach, ale czy pamięta skąd owe miliardy się biorą? Czy ktokolwiek w Mountain View pamięta jeszcze, że żeby użytkownik kliknął w płatną reklamę, trzeba mu też zaproponować wybór w postaci trafnych wyników organicznych? Czy ktokolwiek pamięta, że to właśnie na usłudze Search i ciężkiej pracy webmasterów wyrosła potęga Google?

W artykule o tworzeniu nowej wyszukiwarki przez Ahrefs pisałem:

Podoba mi się porównanie SERPów do codziennej gazety. Tak działają wyniki wyszukiwania: twórcy contentu są jak dziennikarze piszący artykuły dla gazety Google. Z tą różnicą, że dziennikarze Ci nie dostają za to złamanego grosza (wg mnie dostają – ale coraz mniej i niewspółmiernie do włożonej pracy). W efekcie coraz częściej gazeta publikuje tylko mierne artykuły, w których ktoś chce nam coś sprzedać.

Byłoby to jeszcze akceptowalne; wszak do gazet również pisują nieopłacani stażyści, lub po prostu autorzy chcący zaistnieć. Ale coś zaczyna zgrzytać, gdy uświadomimy sobie, że gazeta ta zarabia na naszych tekstach miliardy dolarów i obraca 85% pieniędzy gobalnie wydawanych na internetowe reklamy. I to dzięki naszym artykułom stała się takim gigantem.

Zresztą, polecam powyższy wpis jeśli ktoś nie miał go jeszcze okazji czytać, bo przywołuję w nim sporo argumentów dokumentujących skrajną zachłanność Google wytoczonych przez Dmitry’ego Gerasimenko.

Co przyniesie 2020 rok?

Od razu uściślijmy – opisuję sytuację ogólną, dotykającą SEOwców myślących kilka kroków naprzód. Klepanie linków na zapleczach zapewne jeszcze długo będzie działać i przynosić stabilny dochód. Sytuacja jaką opisuję, to szersze spojrzenie na branżę.

Z drugiej strony każdy kryzys to też szansa. Jeśli sytuacja na rynku będzie trudniejsza, to siłą rzeczy skuteczne działania SEO będą bardziej cenne niż kiedykolwiek.

Paraliż, pat, sytuacja bez wyjścia. Tak pokrótce określiłbym przewidywaną przeze mnie pozycję webmasterów i SEOwców w niektórych branżach pod koniec przyszłego roku.

Dalej oddawać Googlowi swoje dane np. poprzez schema FAQ? Głupota. Nie robić tego? Samobójstwo. Nie ma tu dobrych rozwiązań.

Rozwój voice search i NLP tylko pogłębi ten kryzys. Z pewnością Google zaproponuje nam w tym roku uproszczony sposób na tworzenie akcji dla Asystenta Google. I pewnie wielu z nas uda się do asystenta dostać. Ale niech ktoś spróbuje coś przez Asystenta Google w 2020 roku sprzedać. Choćby pudełko zapałek. Powodzenia.

Jest jednak jeden pozytyw – frustracja, jaką zrodzi 2020 rok, rozpali w sercach odpowiednich osób płomyczek drobnej wściekłości na zachłanność Google. I płomyk ten być może zainicjuje rewolucję.

O jakiej rewolucji więc mowa?

Nie oszukujmy się – przeciętny internauta ma w głębokim poważaniu, czy informacja którą otrzymał wyświetliła się na stronie, w serpie, czy gdziekolwiek. Byleby było w miarę szybko i wystarczająco precyzyjnie.

Rewolucji w Searchu nie dokonają też webmasterzy – bo cóż oni mogą. Nie skrzykną się przecież i nie wyindeksują swoich stron z Google w ramach protestu.

Rewolucję w obcowaniu z Google przyniosą za to prędzej czy później światowe rządy. Już widzimy tego wyraźne symptomy. Duże korporacje technologiczne pokroju Google, Apple czy Facebooka nigdy nie były tak bardzo na celowniku polityków – czy to w kwestii prywatności, praktyk monopolistycznych, czy w końcu praw autorskich.

  • czerwiec 2017 – prawie 2,5 miliarda euro kary od Unii Europejskiej za umieszczanie własnego Google Shopping nad wynikami wyszukań, w konsekwencji doprowadziło to do dopuszczenia alternatywnych Comparison Shopping Services
  • lipiec 2018 – 4,3 miliarda euro kary od Komisji Europejskiej za praktyki monopolistyczne – wymuszanie na producentach smartfonów preinstalacji aplikacji od Google
  • styczeń 2019 – 50 milionów euro kary od CNIL – francuskiego odpowiednika Urzędu Ochrony Danych Osobowych, za niedostateczne informowanie użytkowników o metodach zbierania danych
  • marzec 2019 – prawie 1,5 miliarda euro kary od Komisji Europejskiej za uniemożliwianie sprawiedliwego konkurowania na rynku reklamy online
  • czerwiec 2019 – rozpoczęcie dużego dochodzenia antymonopolowego w USA

To procesy i kary z ostatnich tylko miesięcy. Do tego dochodzą dziesiątki procesów np. o prawa autorskie wytaczanych przez prywatne osoby, zakończonych przyznaniem im racji lub ugodą.

Politycy, choć z reguły niezbyt umysłowo lotni i rzadko zasługujący na pochwały, dostrzegli chyba, jak duże zagrożenie niesie tak duża monopolizacja tak dużej dziedziny naszego życia jaką jest internet. I choć mówię to z niechęcią i lekkim niedowierzaniem – to w nich jest chyba jedyna nadzieja na poprawę sytuacji.

Gdzie w tym wszystkim użytkownik?

SEO przeżyje wszystko. 2020 będzie ciężkim okresem dla osób planujących długofalowe strategie, ale usługi SEO będą przez to jeszcze cenniejsze.

Ale internet nie powstał dla SEOwców; wręcz odwrotnie. Co więc ze zwykłymi użytkownikami?

Misją Google – wg oficjalnych korporacyjnych banałów jest organizacja światowych informacji i uczynienie ich globalnie dostępnymi i przydatnymi.

Skąd więc tytuł tego posta? Dlaczego obawiam się sytuacji, w której dobry wujek Google ułatwi ludziom dostęp do informacji?

Problem w tym, że ułatwienia dla użytkowników – np. w postaci odpowiedzi bezpośrednio w SERPach, są tak naprawdę daleko idącym upośledzeniem genialnego wynalazku jakim jest internet.

Powstaje niedopuszczalna sytuacja, w której to jedna korporacja decyduje, która odpowiedź jest właściwa. Pal licho, jeśli pytamy o pogodę w Kielcach. Co jeśli zapytamy, którego polityka wybrać?

Jeśli do tego dodamy fakt, że korporacja, która ma monopol na informowanie nas o wszystkim, utrzymuje się z tego, że przyjmuje od innych firm miliardy dolarów za podsuwanie „właściwych” odpowiedzi… W pewnym momencie głupotą stanie się dalsze przymykanie na to oczu.

Ostatecznie jednak przeciętny użytkownik nie podda się przecież takiej refleksji. Na chwilę obecną jedynym realnym sposobem na polepszenie tej sytuacji są odgórne regulacje prawne. Rok 2020 będzie dla SEO ciężkim rokiem pełnym frustracji, z której być może wykiełkują już pierwsze zmiany.

12 thoughts on “2020: to będzie bardzo trudny rok dla webmasterów i SEO

  1. Grzegorz says:

    Nie wiem, czy liczenie na przebudzenie się internautów ma sens. Jeśli wszystko pójdzie w kierunku o którym piszesz, trzeba będzie zmienić podejście do tworzenia treści i skupić się na bardziej rozbudowach formach (np. poradnikach, wywiadach, itp), które nie zmieszczą się w bezpośrednio w serp. Stracimy ruch z zapytań „pogoda kraków”, ale nie z „jak wymienić klocki hamulcowe”, bo to wymagałoby zbyt dużej ilości miejsca, miejsca w którym mogłyby się wyświetlać płatne wyniki 🙂

      • Grzegorz says:

        Niby tak, ale jeśli ktoś szuka takich informacji to instrukcja w 5 punktach może nie być wystarczająca, bo prawdopodobnie nie ma doświadczenia w tym co robi. Im bardziej skomplikowany problem tym dłuższa treść będzie na niego odpowiedzią.
        Gdybym trafił na taki snippet to i tak wolałbym doczytać całą treść, żeby upewnić się, że nie popełniłem błędu, obejrzeć jakieś poglądowe grafiki, schematy, może materiał wideo.

        Żeby była jasność, to nie jest kontrargument, zgadzam się z tym co napisałeś, że jest to pewnego rodzaju zagrożenie 🙂

  2. Artur says:

    Jak przeczytałem że budując sklep internetowy użyłes zdjęcia kogoś sławnego i dostałeś pismo od prawnika to pomyślałem że albo to niezły bait albo jesteś niezłym cymbałem 🙂

  3. Ivellios says:

    Mnie to już od dawna jest smutno, gdy powspominam sobie Internet sprzed powiedzmy 10-15 lat i porównam go z tym, co jest dzisiaj. Kiedyś Internet był ciekawszy i w jakiś sposób też bogatszy, nie był tak scentralizowany wokół kilku dużych graczy. Serwisów społecznościowych było multum, wyszukiwarek było multum, do tego masa innych wynalazków typu platformy blogowe…

    A dzisiaj? Facebook, Google, Microsoft, Apple i ich usługi – tak dla sporej części użytkowników wygląda Internet i właściwie do tego się ogranicza. Możesz sobie mieć stronę internetową, ale jeśli nie jest ona obecna w jakiś sposób na Facebooku, to pies z kulawą nogą na nią nie zajrzy. Tworzysz podcasty? Fajnie. Wrzuć je na YouTube, żeby ktoś się o nich w ogóle dowiedział. Jesteś grafikiem lub fotografem i masz portfolio? Sobie możesz mieć, pfffff. Nie ma cię na Instagramie = nie istniejesz.

    I tak mógłbym wymieniać i wymieniać…

Skomentuj Artur Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *