Śmierć aplikacji mobilnych, niech żyje SEO

smartfon

Poniższy wpis to prywatna opinia autora. Wyrażam ją w większej mierze na podstawie obserwacji i intuicji, niż twardych danych analitycznych (tak to zwykle bywa z prognozami). Masz prawo się z nią nie zgadzać i chętnie podejmę na ten temat rzeczową dyskusję.

Pogłoski o śmierci SEO jak zwykle okazały się mocno przesadzone. SEO nie umrze, SEO się zmieni, zmienia się nieustannie. Spokojni o przyszłość branży możemy być na przykład obserwując bardzo ciekawe zjawisko, które właśnie zaczyna się dziać na naszych oczach, czyli śmierć aplikacji mobilnych.

Oczywiście nie oznacza to, że aplikacje znikną zupełnie z naszych smartfonów, o nie. Bankowość mobilna, gry, aplikacje graficzne, komunikatory – jest wiele rodzajów apek, których przyszłość w żadnym wypadku nie jest zagrożona. Aplikacje mobilne stracą na znaczeniu – to pewne. Ale dotyczy to przede wszystkim tych, których działanie można zastąpić dobrze zrobioną stroną www.

Jeżeli jednak obawiasz się, że działania SEO dla Twojej witryny nie mają sensu, bo świat wirtualny powoli przenosi się do aplikacji i to w nie trzeba inwestować – pozwól, że wyprowadzę Cię z błędu.

Google wyznacza trendy i wygasza swoje aplikacje

Google wygasiło ostatnio dwie dość ważne aplikacje. Na początku sierpnia Google Trips, aplikacja chwalona za łatwość obsługi i możliwość planowania podróży w wygodnym, przejrzystym interfejsie wchłonięta została przez Google Maps i wyszukiwarkę. Jeszcze większym zaskoczeniem było wygaszenie aplikacji Google Adsense, z poziomu której można było zarządzać swoim kontem wydawcy i sprawdzać statystyki Adsense.

Oba przypadki łączy wspólny element: wszystkie funkcje, jakie oferowały aplikacje dostępne będą przez przeglądarkę. Nie jest to więc wygaszenie usługi – chodzi tylko i wyłącznie o pozbycie się aplikacji.

Myślisz, że to odosobnione przypadki? Wejdź na killedbygoogle.com i przejdź do zakładki apps. Wiele z nich to porzucone usługi, ale znajdziesz tam też wiele przypadków, gdy ofiarą decyzji Google jest tylko aplikacja.

Jeśli da się to zrobić przez www – aplikacja jest zbędna

Współczesna witryna www potrafi znacznie więcej niż za czasów Web 1.0. Przeglądarka www umożliwia proste czytanie, wyświetlanie, przesyłanie, odbieranie, oglądanie, a przede wszystkim: kupowanie.

By nie być gołosłownym proponuję rzucić okiem na grafikę od SensorTower:

Sensor Tower

Mamy tu najpopularniejsze aplikacje w ujęciu globalnym w pierwszym kwartale 2019 roku, zsumowane dla Google Play i App Store.

Mamy tu tylko 1 aplikację zakupową. W Top20 nie znalazła się ani jedna aplikacji, którą możnaby uznać za zawierającą tekstowy content. Może poza Facebookiem i Twitterem, choć social media rządzą się swoimi prawami i niezależnie od platformy (aplikacji czy wersji www) wartość dla SEO treści jest dyskusyjna.

Wszystkie inne aplikacje są popularne, bo oferują coś, czego przeglądarka zaoferować nie może, np. filtry na Snapchacie 😉 .

Porównując powyższą listę z listą globalnie najpopularniejszych serwisów internetowych zauważamy, że brakuje na niej aplikacji z treścią tekstową. Nie ma Reddita, Linkedina czy IMDB. Można więc wyciągnąć ostrożny wniosek, że użytkownicy nie potrzebują aplikacji, by przeczytać treść łatwo dostępną na stronie www.

Pamięć smartfona to nie studnia bez dna

Choć dzisiejsze smartfony to technologiczne cuda, pomieszczenie w nich aplikacji w ilości więcej niż 100 może już nastręczać kłopotów. Nie chodzi tylko o pojemność pamięci. Aplikacje spowalniają smartfona, sprawdzają powiadomienia push, niektóre działają w tle non stop i uruchamiają się przy starcie systemu. Nikomu nie jest potrzebne bezustanne utrzymywanie w pamięci tak dużej liczby aplikacji, a kontrola nad tymi procesami jest utrudniona, a czasami niemożliwa.

Wszystko dąży do konsolidacji

Każdy nowy rynek przechodzi w swym dziewiczym stanie fazę rozdrobnienia i dopiero z wiekiem dąży do konsolidacji. Podobnie będzie z aplikacjami. Już teraz możesz zamówić Ubera z poziomu Google Maps, połączyć z nim kalendarz, a na mapach wyświetlić planowany nocleg z Booking.com i to co pozostało z Google Trips. Choć każde z tych połączeń powstało z innych powodów, wszystkie wskazują na dominujący trend konsolidacji.

Przykład z ostatnich tygodni: PizzaPortal sprzedano start-upowi Glovo. W Glovo, owszem, nadal możemy zamówić jedzenie, ale już nie tylko – dostępne są również inne produkty. Posiadanie oddzielnych aplikacji do zamawiania produktów z różnych branż nie ma wielkiego sensu. I takich przykładów będzie coraz więcej.

IKEA: wciąż operuje na 3 aplikacjach (do kodów, przeglądania katalogu i wirtualnego „meblowania” mieszkania). Koncern już zapowiedział połączenie wszystkiego w jedną aplikację. To samo zrobił amerykański Target. Aplikacje do wszystkiego okazały się błędnym rozwiązaniem biznesowym, z którego wielu gigantów już się wycofuje.

Inne grzechy aplikacji

Nie zapominajmy, że aplikacje są też drogie w utrzymaniu. Debugowanie błędów po każdym update’cie, trzymanie ręki na pulsie w kwestii nowych wersji systemów operacyjnych, pilnowanie, by wszystko działało należycie na każdym możliwym urządzeniu w każdej możliwej rozdzielczości. To nie jest łatwe zadanie. Do tego kwestia aktualizacji danych – wszystko co publikujemy na stronie internetowej musi zostać oddzielnie wdrożone również w aplikacji. To są koszty, które w sektorze MŚP są raczej nie do zaakceptowania.

Również samemu Googlowi nie na rękę jest faworyzowanie rynku aplikacji mobilnych. Mając w rękach ponad 91% światowego mobilnego ruchu organicznego, ryzykowne byłoby forsowanie technologii trudniejszej do kontrolowania.

Internet oparty na aplikacjach spowalnia dostęp do informacji. W założeniu, w ekosystemie opartym na aplikacjach każda organizacja, firma czy społeczność powinna posiadać własną aplikację wykonującą zadania charakterystyczne dla danej grupy – zakupy, komunikacja, informacja. Jak bardzo jest to nierealne, niech uświadomi nas odwiedzenie karty historii naszej przeglądarki internetowej – czy wyobrażacie sobie pobieranie aplikacji Elektrody, by sprawdzić jak zmienić żarówkę w Fiacie Siena, aplikacji Pudelka, by sprawdzić nową fryzurę Miley Cyrus?

Tradycyjne SEO przeżyje

Choć dla tradycyjnego SEO zagrożeń nie brakuje, wszystko wskazuje na to, że aplikacje mobilne nie są jednym z nich. Branża zmierza wciąż w stronę techniczną, w stronę innowacyjnych technologii i spajania pomysłów, platform i technologii; ciągle się zmienia i wymaga od nas nauki. I to jest fascynujące. Całe szczęście, że SEO nie skurczy się jedynie do segmentu App Store Optimization, który choć ważny, do szczególnie fascynujących nie należy.

 

One thought on “Śmierć aplikacji mobilnych, niech żyje SEO

  1. Andrzej says:

    Popieram zdanie, że pamięć to nie studnia bez dna, osobiście rozwiną bym o fakt szybszego rozrostu wielkości aplikacji niż dostępne zasoby telefonu. Warto pamiętać, że spora część ludzi nie zmienia telefonów na nowe często. Wychodząc z założenia, że jeśli telefon nie dozna poważnej awarii, to nie ma sensu go przecież wymieniać. W takim wypadku rozrośnięty Fb, messenger, YT oraz same podstawowe aplikacje potrafią zająć większość dostępnej pamięci urządzenia.

Skomentuj Andrzej Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *