Nie wszyscy wiedzą, że od 2018 roku po przejściu na stronę AMP poprzez snippet w SERPie Google, przeglądarka potrafi przewinąć naszą stronę i zaznaczyć kolorem tekst, którego poszukiwaliśmy.
Niewiele osób wie, że od niedawna możliwe jest to także na zwykłych stronach HTML, nie tylko AMP.
A już zupełnie znikoma ilość wie, że od najnowszej wersji Chrome 89 możemy sterować jak to zaznaczenie ma wizualnie wyglądać. Co daje nam pole do optymalizacji – a to przecież lubimy.
W tym krótkim tekście sygnalizuję tylko istnienie czegoś takiego jak Text Fragments, fakt, że Google korzysta z tego w snippetach oraz fakt pojawienia się pseudoelementu ::target-text. Za jakiś czas zapewne niektórzy w branży zauważą ten temat i przepiszą Wam na swoich łamach dokumentację wraz ze złotymi poradnikami jak się pod to zoptymalizować – nie dajcie się nabrać, nikt (łącznie ze mną) nie ma pojęcia jak to zrobić, a sam pseudoelement ::target-text istnieje zbyt krótko by wykonać jakiekolwiek testy optymalizacji. Ale poradniki z pewnością się pojawią, taka branża. 😉
Spis treści
Text Fragments i ::target-text – z czym to się je?
Mógłbym spłodzić kilka akapitów, o tym, na czym polega takie przewijanie, ale posłużmy się przykładem. Wyobraźmy sobie, że poniższe to snippet w wynikach wyszukiwania. Kliknijmy na nim:
Na nowej karcie strona powinna przewinąć się i zaznaczyć fragment tekstu. Twoja przeglądarka powinna zareagować na jeden z 3 sposobów:
- jeśli Twoja przeglądarka jest stara lub niekompatybilna, nic się nie wydarzyło
- jeśli Twoja przeglądarka obsługuje Text Fragments, powyższe zdanie podświetliło się na żółto (domyślny kolor)
- jeśli Twoja przeglądarka obsługuje target-text (np. Chrome w wersji min. 89), to powyższe zdanie podświetliło się na kolor zielony (ustawiony przeze mnie)
Jak wygenerować link, który przewija i zaznacza kolorem treść na naszej stronie?
Schemat jest dość prosty, ale można wspomóc się stosownym rozszerzeniem, np. Link to Text Fragment.
URL, który wyczynia takie cuda wygląda mniej więcej tak:
https://domena.pl/sciezka#:~:text=tekst%20do%20zaznaczenia
To oczywiście duże uproszczenie, Text Fragments jest tworem znacznie bardziej elastycznym. Można się w ten temat bardziej zagłębić w tej dokumentacji, ale dla codziennego użytku generowanie adresów poprzez wspomniane rozszerzenie w zupełności wystarczy.
Google samo tworzy i dobiera takie linki, w zależności od kontekstu wyszukiwania i treści na naszej stronie. Dotyczy to oczywiście na chwilę obecną tylko pewnego ułamka wszystkich zapytań i tylko i wyłącznie linków znajdujących się w snippetach.
Jak sterować wyglądem zaznaczenia?
Do tej pory zaznaczenie było domyślnie żółte, wygląda to tak jak wygląda i nie mamy wielkiego na to wpływu. Tzn. nie mieliśmy, bo teraz do obsługiwanych przez przeglądarki pseudoelementów CSS wkracza powoli pseudoelement ::target-text.
Wystarczy dodać do arkusza styli kod:
::target-text { background-color: #twojkolor; color: white; }
Choć logika podpowiada, że teoretycznie powinno być możliwe drobne manipulowanie wyglądem poza kolorystyką, to jednak nie udało mi się np. zwiększyć czcionki, a jedynie zmodyfikować kolor tekstu i tła.
::target-text ma wciąż status elementu eksperymentalnego i zapewne jego możliwości i dokładne zachowanie będzie się jeszcze nieco zmieniać. Myślę jednak, że co sprytniejsi webmasterzy już teraz znajdą przebiegłe zastosowanie dla możliwości ostylowania zaznaczonych elementów.
Kiedy piszę te słowa, ::target-text obsługiwany jest już przez najnowszego Chrome, Edge i desktopową wersję Opery.
Jak zmusić Google do umieszczania w snippecie odnośnika bezpośrednio do fragmentu treści?
Ano nie da się. Tzn. da się ale to oczywiście nie jest proste. Takie oznaczanie fragmentów w treści ma sens tylko dla zapytań, gdzie nasza strona dostarcza konkretnej odpowiedzi na konkretne pytanie, przy czym odpowiedź jest tylko częścią dłuższej treści – stąd potrzeba jej „wskazania” użytkownikowi.
Jedyna rada, by skłonić Google do odsyłania uzytkowników bezpośrednio do interesujących ich fragmentów jest taka sama, jak w przypadku chęci znalezienia się w snippetach: dobry content, odpowiadający intencji użytkownika i solidna robota onsite od strony technicznej.
Tego typu optymalizacja jak i samo wykorzystanie funkcji Text Fragments zyska na znaczeniu wraz z zapowiadanym wejściem w życie aktualizacji, po której Google większą wagę przywiązywać będzie do fragmentów stron.
A tak przy okazji…
Google poprzez tę funkcję ingeruje w wygląd mojej strony – co mogę z tym zrobić?
Nie jest to jedyne pytanie jakie się rodzi.
Po pierwsze, Google ingeruje w wygląd strony. Strona, nawet jeśli od 1999 roku jej nie modyfikowaliśmy, będzie się wyświetlała inaczej niż przez 20 ostatnich lat, jeśli użytkownik zostanie tam odesłany ze snippeta z linkiem do fragmentu.
Po drugie, takie odnośniki nie prezentują użytkownikowi strony w sposób, w jaki chciał tego webmaster, lecz przekierowują użytkownika w miejsce które wybierze Google. Jeśli więc użytkownik znajdzie interesującą go informację, a po drodze ominie ofertę produktu lub reklamę – to jest już nasz problem.
Po trzecie – trochę abstrakcyjnie, ale jednak – Google narusza pewną granicę. Wkurzamy się, gdy kradnie nasze dane i wyświetla je w SERPie, wkurzamy się gdy wyświetla nasze strony w AMP bezpośrednio z domeny google.com, a teraz na dodatek wkracza w percepcję naszych własnych stron, stojących na naszych serwerach.
Co możemy z tym zrobić? Ano, nic.
Żadne z tych działań nie łamie prawa, Google swoje rządy wprowadza przecież w białych rękawiczkach. Możnaby przecież rzec, że to naturalna kolej rzeczy i wynik zwykłego technologicznego rozwoju. Pojawiają się nowe funkcje – takie jak Text Fragments, nie od dziś przecież pewne standardy są wdrażane, a inne wycofywane.
Tyle tylko, że kierunek tego rozwoju nie wynika z potrzeb internautów. Google zmonopolizowało prawie każde odgałęzienie swojej branży i to Google decyduje czego „chcą” użytkownicy. Dysponując największą wyszukiwarką i najpopularniejszą na świecie przeglądarką stanowi standardy jedynie z myślą o swojej długofalowej korzyści.
Dla jasności – nie jestem przeciwny nowej funkcji – myślę nawet, że ma w sobie potencjał – ale jest to kolejny krok Google w stronę modyfikacji światowej sieci według własnego interesu – nawet jeśli przy okazji, od czasu do czasu, skorzystają użytkownicy.